StoryEditorWiadomości z branży

Cześć rolników czeka na pomoc suszową, aby kupić paszę dla krów

28.05.2020., 12:05h
W niektórych miejscach majowe deszcze sprawiły, że pierwszy pokos choć opóźniony będzie dość dobry. Rolnicy polecają też uprawę żyta hybrydowego dla uzupełniania pasz. Część rolników jednak musiała ratować się nawadnianiem nawet pszenicy ozimej. Z kolei gospodarz z Lubelszczyzny wskazuje, że wciąż czeka na wypłacenie pomocy suszowej, a na domiar złego, musi już kupować paszę dla krów.

Terminy zbiorów będą znacznie opóźnione

Waldemar Plantowski gospodaruje z żoną Grażyną na ponad 100 ha we wsi Olszewo Borzymy (woj. mazowieckie, pow. mławski). Utrzymuje 240 sztuk bydła, w tym 90 krów. Biały surowiec dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Giżycku.
 
Zdecydowanie poprawiła się sytuacja na polach. W maju do tej pory, czyli do 20 maja spadło u nas ok. 50 l wody na m2. To bardzo dużo, zważywszy, że w kwietniu prawie w ogóle nie padało. Uprawy traw i lucerny znacznie się poprawiły, tak że będą to plony dość zadowalające. Jedynie terminy zbiorów będą znacznie opóźnione względem lat poprzednich, gdyż początkowo na użytkach zielonych nic nie rosło nie tylko dlatego, że było sucho, ale też zimno. Póki co susza nie jest taka straszna w naszym terenie jak zapowiadano, oczywiście nie wiem jak będzie dalej. W każdym bądź razie pierwszy pokos, choć opóźniony, wyda dobry plon. Na suszę i słabsze ziemie polecam uprawę żyta hybrydowego, które wartość paszową ma porównywalną z pszenżytem, a oddaje plon nawet 7–8 ton – tak było u nas w zeszłym roku, kiedy też borykaliśmy się z okresowymi brakami opadów.

Bardzo słabo wyglądają zasiewy kukurydzy, głównie z powodu zimnych nocy, dlatego też nie możemy jeszcze wykonać oprysków zwalczających chwasty, które obecnie rosną bardzo szybko. Niektóre mleczarnie w dobie koronawirusa borykają się z dużymi problemami rynkowymi, zwłaszcza posiadające wąski asortyment produktów np. te produkujące dla gastronomii. Na szczęście większość spółdzielni mleczarskich broni się przed koronawirusem, w tym też i nasza OSM Giżycko, która cały czas utrzymuje ceny surowca na stałym poziomie bez obniżek, co najlepiej świadczy o sprawnym zarządzaniu przez prezesa Szczepana Szumowskiego. W najbliższym czasie może zwiększyć się ilość mleka na rynku, gdyż w części gospodarstw krowy wyszły na pastwiska i będą się teraz cielić – mówi Waldemar Plantowski.
 

Polacy coraz częściej sięgają po polskie produkty mleczarskie

Jarosław Drogosz ze wsi Szymaki (woj. mazowieckie, gm. Płońsk) gospodaruje z żoną Elżbietą, synem Arturem i córką Renatą na ponad 200 ha. Utrzymują 160 sztuk bydła, w tym 90 krów. Mleko dostarczają do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sierpcu.
 
Zawsze latem były jakieś niewielkie spadki cen mleka. Natomiast nie spodziewam się, żeby koronawirus wywołał jakiś totalny krach na rynku mleka. Cieszy mnie, że Polacy coraz częściej sięgają po polskie produkty mleczarskie, w głównej mierze wytworzone przez spółdzielnie, zwłaszcza teraz w dobie koronawirusa. U nas w OSM Sierpc ceny mleka od dłuższego czasu utrzymują się na stałym dobrym poziomie, a ciężko mi powiedzieć, czy jeśli nie byłoby sytuacji związanej z koronawirusem to byłyby lepsze. Na pewno spadły ceny brakowanych krów oraz młodych buhajków, to w naszym przypadku konkretna strata, ale niemająca większego wpływu na funkcjonowanie gospodarstwa. Co do suszy to był krytyczny moment i 3 tygodnie temu nawet zaczęliśmy nawadniać pszenicę ozimą na jednym z naszych pól, gdyż było zbyt sucho, aby dać drugą dawkę nawozów azotowych. Nawadnianie trwało 4 noce, a potem przyszły deszcze. Oczywiście nawadnianie jest kosztowne i nie na każdym polu można je wykonać, bo potrzebna jest do tego studnia głębinowa. Jednak nawadniane uprawy dają zdecydowanie większy plon. Dla porównania, w poprzednim roku nawadniana pszenica dała plon prawie 9 ton z ha, a ta nienawadniana zaledwie 4 tony – mówi Jarosław Drogosz.
 

Trudna sytuacja rolników, którym brakuje pasz objętościowych

Marek Kusyk z Łukówca w powiecie lubartowskim (woj. lubelskie), utrzymuje 30 krów mlecznych, od których mleko dostarcza do Spółdzielni Mleczarskiej Michowianka. Rolnik od ubiegłorocznej suszy boryka się z brakiem paszy objętościowej.

Skończyły mi się zapasy kiszonki z kukurydzy, siana oraz sianokiszonki i od lutego jestem zmuszony do kupowania pasz objętościowych i treściwych. Wypuszczam krowy na łąkę i uzupełniam dawkę paszami z zakupu. Już jesienią ubiegłego roku z braku paszy spowodowanego suszą część łąk, zamiast skosić na sianokiszonkę, musiałem przeznaczyć na pastwisko, żeby wyżywić krowy. Pierwszy pokos w tym roku też nie zapowiada się dobrze, bo było sucho i zimno. Trudna sytuacja jest także w innych gospodarstwach. Rolnicy, z którymi rozmawiałem nie otrzymali jeszcze pełnej puli dopłat ani suszowego. Ubiegłoroczna susza zredukowała plony, rolnicy czekają więc na wypłatę suszowego, bo nie mają za co kupić paszy dla bydła. Przed koronawirusem w naszej mleczarni wszystko szło bardzo dobrze. Produkty świetnie się sprzedawały, aż przyszło załamanie na rynku. Pomimo tych trudności na razie sytuacja w Michowiance nie jest zła. Obniżyliśmy cenę na takim poziomie jak sąsiednie mleczarnie. Ceny produktów spadły, ale mamy nadzieję, że sytuacja w końcu się unormuje. Najgorsze jest to, że w mleczarni produkty staniały, surowiec u rolnika staniał, ceny towarów na półkach sklepowych nie spadły, a na tym wszystkim najwięcej zarabiają pośrednicy. Najważniejsze jest to, że udało się zrobić zmiany personalne w zarządzie SM Michowianka – mówi Marek Kusyk.
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 03:37