– Niektórzy przestrzegali mnie, że w lato zbyt szeroki świetlik będzie powodował nadmierne nagrzewanie i wysuszanie TMR-u, ale my podczas upałów do TMR-u dodajemy wodę. Próbowaliśmy też przykrywać świetlik, ale to nie był dobry pomysł, bo w oborze było wtedy zbyt ciemno. Obora musi być jasna i dobrze wentylowana, a jeśli latem jest w niej zbyt ciepło, to wspomagamy się wentylatorami mechanicznymi – oznajmił Marcin Grzegrzułka.
Eksperyment z matami
Obiekt wyposażono w sprzęt DeLavalu: hydrauliczne zgarniacze obornika oraz dojarkę przewodową z 6 aparatami udojowymi, ale teraz po rozbudowie ich ilość ma być podwojona. Nie wykluczone, że w przyszłości w głównej oborze będą stały tylko krowy.
Hodowca podjął próbę utrzymywania krów na matach legowiskowych na zasadach doświadczenia. W tym celu przeznaczył kilka legowisk, jednak wycofał się z tego systemu, gdyż zauważył, że na słomie zwierzęta czują się znacznie lepiej. Dziś całość legowisk ścielona jest w systemie płytkościółkowym.Własna inseminacja to oszczędność
Marcin Grzegrzułka od 4 lat sam wykonuje zabiegi inseminacji w swojej oborze. Stosuje głównie nasienie od buhajów rasy hf, ale próbował również krzyżówek z rasą brown swiss, jersey, czy też simental. Uważa, że inseminacja we własnym zakresie to nie tylko oszczędność pieniędzy, ale o dziwo czasu. – Inseminator przyjeżdżał o różnych porach, często wieczorem po doju, kiedy ja już chciałem wolny czas poświęcić rodzinie, a tu trzeba było się przebierać i znów iść do obory – wyjaśnił hodowca.
Andrzej Rutkowski
(Fot. Archiwum)
(Fot. Archiwum)